Poniedziałek....
Znowuuu, myślę, odpalając pocztę firmową… Nowych wiadomości-5, głównie związanych z nadchodzącą imprezą, którą się zajmuję. Znudzona włączam jedną z nich i czytam…
Znowuuu, myślę, odpalając pocztę firmową… Nowych wiadomości-5, głównie związanych z nadchodzącą imprezą, którą się zajmuję. Znudzona włączam jedną z nich i czytam…
|
Moje oczy zaczynają się pocić…. współpracownik
zerka podejrzliwie, by w końcu spytać co się stało.
-Musimy pobiec!
-Pobiec?? Gdzie pobiec???
-Pobiec po życie tej dziewczyny, musimy, rozumie Pan????
-Monia, o czym Ty dziecko mówisz????
-Niech Pan to przeczyta, a ja nagłaśniam sprawę i organizuje udział naszego miasta…
-Biegniemy!!!
-J
Chwilę później do biura wchodzi szef:
-Szefie, organizuję bieg, wspólny bieg naszej firmy i wszystkich chętnych osób.
-Jaki bieg???
Pokazuje apel, szef czyta uważnie.
-Przygotuj plakaty, ogłoś na stronie akcję dla naszego miasta, w niedzielę wszyscy spotkamy się na linii startu. Biegniemy!
-J
Szybki telefon do naszego węgorzewskiego maratończyka:
-Panie Marku, jest pilna sprawa….
-Zamieniam się w słuch…
-„Wielkimi krokami zbliża się sezon startowy 2013. W tym roku możemy go zacząć jednak inaczej niż zwykle - biorąc udział w pierwszym w Polsce korespondencyjnym, charytatywnym biegu ratującym życie...
-Musimy pobiec!
-Pobiec?? Gdzie pobiec???
-Pobiec po życie tej dziewczyny, musimy, rozumie Pan????
-Monia, o czym Ty dziecko mówisz????
-Niech Pan to przeczyta, a ja nagłaśniam sprawę i organizuje udział naszego miasta…
-Biegniemy!!!
-J
Chwilę później do biura wchodzi szef:
-Szefie, organizuję bieg, wspólny bieg naszej firmy i wszystkich chętnych osób.
-Jaki bieg???
Pokazuje apel, szef czyta uważnie.
-Przygotuj plakaty, ogłoś na stronie akcję dla naszego miasta, w niedzielę wszyscy spotkamy się na linii startu. Biegniemy!
-J
Szybki telefon do naszego węgorzewskiego maratończyka:
-Panie Marku, jest pilna sprawa….
-Zamieniam się w słuch…
-„Wielkimi krokami zbliża się sezon startowy 2013. W tym roku możemy go zacząć jednak inaczej niż zwykle - biorąc udział w pierwszym w Polsce korespondencyjnym, charytatywnym biegu ratującym życie...
Celem
biegu jest gromadzenie funduszy na leczenie Karoliny, 24-latki z Poznania
chorej na ziarnicę złośliwą. Karolina
musi przyjąć lek ADCETRIS, który niestety nie jest refundowany, a cena siedmiu
dawek, które dadzą jej szansę na życie to 170.000 złotych…”
-Biegniemy!
- J
-Biegniemy!
- J
Na końcu trzy słowa do mojego męża:
„wejdź na stronę…”
-Już wchodzę..
-Biegniemy?
-Z wielką chęcią! J
- J J ( dziękuję Kochanie, że mogę na Tobie polegać)
-Już wchodzę..
-Biegniemy?
-Z wielką chęcią! J
- J J ( dziękuję Kochanie, że mogę na Tobie polegać)
Dziwicie się pewnie skąd we mnie tyle
zaangażowania dla obcej osoby… Pozwólcie, że napiszę Wam kawałek historii z
mojego życia…
10 lat temu moja Mama usłyszała wyrok-rak, stadium nieoperacyjne. Ten wyrok był również moim wyrokiem, bo nie ma nic gorszego niż pogodzenie się z faktem, że za dwa-trzy miesiące trzeba się będzie pożegnać. Kiedy wszelkie metody zawiodły pojawił się cień nadziei-lek, który by wejść na polski rynek wymagał testów na pacjentach chętnych podjęcia się…eksperymentu. Zgłosiłyśmy się i jakimś cudem przyznano możliwość testowania również nam. Droga była długa, początkowe efekty różne, ale udało się, żyjemy i mamy się świetnie! J Czemu pisze „my”? Ponieważ psychicznie byłam równie chora co Mama. Lek został refundowany osobom testującym i dzięki temu moja Mama żyje i jest z nami. Minęło parę długich lat zanim lek został uznany za skuteczny i gotowy do refundacji. Do dziś pamiętam poruszenie jakie wywołała informacja, że lek jest już dostępny dla wszystkich chorych… Sama siedziałam ocierając łzy szczęścia, wiedząc, że jesteśmy już bezpieczne… Kuracja miesięczna wynosiła wtedy 12 tys zł… Nie musze chyba dodawać, że nie byłyśmy w stanie pokryć kosztów leczenia????
Miałyśmy szczęście, do tej pory uważam, że to był nasz cud, jakaś opatrzność, która nad nami czuwała. Może to moje modlitwy, a może zupełny przypadek, może noce spędzone na pogotowiu, a może te nieprzespane przez paraliżujący strach i pytanie „Jak mogę pomóc?????!!!”
Dziś wróciło do mnie na chwilę to uczucie
bezradności, które czułam wtedy i wierzcie mi, wystarczyła chwila by zerwać
mnie na równe nogi. Po pierwsze moje doświadczenia nie pozwalają mi siedzieć i
biernie się przyglądać, po drugie, mam dość społecznej apatii i znieczulicy.
Nigdy nie biegałam, a jak kilka razy próbowałam jakoś mi nie szło, nie
pasowało, tym razem będzie inaczej!
Nie jutro, nie kiedyś, ale dziś oprócz codziennego treningu, zakładam dresy, adidasy i pędzę ćwiczyć, choćby trucht, by symbolicznie przebiec w tą niedzielę choćby jeden km. Kilometr dla Karoliny, bo życie jest tylko jedno, a nie ma nic gorszego niż uczucie bezradności, które czują w tej chwili jej bliscy.
To jak, biegniemy?
Monia.
Nie jutro, nie kiedyś, ale dziś oprócz codziennego treningu, zakładam dresy, adidasy i pędzę ćwiczyć, choćby trucht, by symbolicznie przebiec w tą niedzielę choćby jeden km. Kilometr dla Karoliny, bo życie jest tylko jedno, a nie ma nic gorszego niż uczucie bezradności, które czują w tej chwili jej bliscy.
To jak, biegniemy?
Monia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz